środa, 4 lutego 2009

nieustanne pożegnanie

"Twe oczy, którym nigdy dosyć było moich,
pochyliły się w smutku za powiek zasłoną,
Bo nasza miłość mierzchnie."

Wtedy ona rzecze:
"Choć to prawda ze nasza miłość mierzchnie, stańmy
Jeszcze raz na samotnym wybrzeżu jeziora,
Obok siebie w godzinie wielkiej łagodności,
Kiedy znużone dziecko namiętność zasypia.
Jak dalekie są gwiazdy. Pierwszy pocałunek
Jak daleki. I jakże stare moje serce!"

Zamyśleni kroczyli przez uwiędłe liście,
A potem on, trzymając jej rękę w swej dłoni,
powiedział z wolna: "Pomyśl te serca wędrowne,
Nasze serca, Namiętność nieraz utrudziła."

Lasy były dookoła. I pożółkłe liście
Jak blade meteory przez półmrok spadały.
Stary, kulawy królik kuśtykał po ścieżce.
Jesień była nad nimi i oto stanęli
Jeszcze raz na samotnym wybrzeżu jeziora.
Obróciwszy się ujrzał, jak umarłe liście -
Wilgotne jak jej oczy - w milczeniu zebrane,
Rozrzuciła na piersiach i włosach swych.

"Nie płacz
żeśmy znużeni. Inne miłości spotkamy.
Wciąż nienawiść i miłość, bez kresu i żalu.
Przed nami leży wieczność cała. Nasze dusze
Miłością są i nieustannym pożegnaniem."



/William Butler Yeats: Ephemera, tłum. Zygmunt Kubiak/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz