czwartek, 5 marca 2009

wyznania patrycjusza

Była bardzo skromna i bardzo wymagająca. Na swój sposób - co zauważyłem później - ostrożnie i łagodnie uczyła mnie czegoś: tej skomplikowanej etykiety, która nakazuje samodyscyplinę "światowego życia". Zauważyła, że byłem surowo wychowany; i jak reżyser stara się pomoc młodemu aktorowi przezwyciężyć niezręczność, tak ona próbowała złagodzić kanciastość moich gestów i opinii. W jej towarzystwie zrozumiałem, że prawdziwa uprzejmość, jedyny gwarant ludzkiego współżycia, to coś innego i bardziej skomplikowanego od wszystkiego, czego mnie uczono w domu i w internatach. Dyscyplina, którą wpojono mi w dzieciństwie, znajdowała się jeszcze w stadium narzuconego z zewnątrz przymusu; aktorka piękną i lekka ręką starała się złagodzić surowość tej początkowej dyscypliny. Nauczyła mnie, że prawdziwa uprzejmość nie polega na tym, że randkę, na którą nie mamy ochoty, wytrzymujemy do końca; uprzejmiej jest zdusić w zarodku możliwość nieprzyjemnej randki. Nauczyła mnie, że bez okrucieństwa nie można być nigdy wolnym i zawsze jest się ciężarem dla przyjaciół. Nauczyła mnie, że można być grubiańskim, ale nigdy nie wolno być nieuprzejmym; można uderzyć kogoś w twarz, ale nie wolno nikogo nudzić...

/Sandor Marai: Wyznania patrycjusza/

1 komentarz: